Coraz więcej krytyki Bezpiecznego Kredytu
Wraz z początkiem lipca ruszył rządowy program Bezpieczny Kredyt 2%. Pozwala on zaciągnąć kredyt hipoteczny objęty dopłatami, dzięki którym oprocentowanie pożyczki to 2% plus marża banku. To w obecnych warunkach bardzo atrakcyjna oferta, nic więc dziwnego, że BK2% wzbudzał tak duży entuzjazm. Jednak obecnie pojawia się też coraz więcej krytycznych opinii, wskazujących na negatywny wpływ rządowych działań na rynek. W tym artykule przyjrzymy się argumentom wymierzonym w zasadność wdrożenia Bezpiecznego Kredytu 2%.
RPP w swoją stronę, rząd w swoją
Pierwsze sygnały, że Bezpieczny Kredyt 2% może mieć negatywne efekty, pojawiły się już gdy ogłoszono zamiar jego wdrożenia. Pochodziły z NBP, a konkretnie z Rady Polityki Pieniężnej. To ten organ ustala wysokość stóp procentowych. Stopy są podstawowym narzędziem walki z inflacją – wpływają na koszt pieniądza, a więc na to, jak drogi jest kredyt. Odczuwają to konkretni kredytobiorcy, w postaci rosnącej comiesięcznej raty, ale też wpływa to na całą gospodarkę – “chłodzi” ją, ponieważ sprawia, że hamują inwestycje i zakupy. RPP podniosło więc stopy, aby kontrolować inflację. Jednak rząd zaczął działać w przeciwnym kierunku i ogłosił program, który dzięki dopłatom niweluje wpływ wysokich stóp na dostępność kredytu. Z tego względu członkowie Rady uznali, iż jest to zakłócanie ich pracy i działania rządu są proinflacyjne.
Jak jest z tą dostępnością mieszkań?
Głównym hasłem, które pojawiało się przy uzasadnianiu wprowadzenia Bezpiecznego Kredytu 2% jest “dostępność mieszkań”. Nie da się zaprzeczyć, że ze względu na nieustanne i dynamiczne wzrosty cen mieszkań oraz wzrost zarobków nie nadążający za inflacją, zakup własnego M staje się coraz większym wyzwaniem. Rośnie grupa osób, które zostały wykluczone z rynku, bo albo nie stać je na regulowanie comiesięcznej raty kredytu hipotecznego, albo w ogóle nie mają wystarczającej zdolności kredytowej. Bezpieczny Kredyt 2% miał na celu umożliwienie im zakupu. Czy spełni swoje zadanie?
Na pewno ci, którzy się załapią na program, skorzystają na sytuacji. Jednak nie jest to też takie jednoznaczne, ponieważ zapewne kupią mniejsze mieszkanie. Z tego powodu, iż już sama perspektywa uruchomienia BK2% wywołała szybki wzrost cen mieszkań. Wszyscy więc, łącznie z beneficjentami programu, kupują teraz drożej. Jednak w najgorszej sytuacji są ci, którzy nie spełniają kryteriów stawianych w Bezpiecznym Kredycie 2% i muszą nabyć lokal mieszkalny bez pomocy rządu. Po dwóch miesiącach od wejścia w życie ustawy wprowadzającej system dopłat, dostępność mieszkań pogorszyła się. Nie dość, że notowane są rekordowe wzrosty cen, to na rynku jest coraz mniej ofert. Redukcja podaży ma kilka źródeł – oczywiście jest to popyt generowany przez BK2%, ale też wzmożona ostrożność właścicieli mieszkań, którzy w niepewnych czasach i przy wysokiej inflacji nie mają powodu, aby spieniężać tak stabilną część majątku, jaką jest nieruchomość. Do tego dochodzi jeszcze przyspieszenie decyzji zakupowych tych, którzy wiedzieli, że nie łapią się na program, więc kupili M przed jego wdrożeniem oraz ograniczanie podaży przez deweloperów, będące reakcją na słaby popyt wywołany wysokimi stopami procentowymi.
Mamy więc niską podaż mieszkań oraz rosnący popyt. Nic więc dziwnego, że ceny znowu rosną. Jak podaje BIK, popyt na hipoteki w lipcu 2023 wzrósł o ponad 273 proc.. Banki donoszą też, że w pierwszym miesiącu działania BK2% odnotowały rekordową liczbę wniosków kredytowych, przy czym szacują, że zapewne ponad połowa z nich to wnioski beneficjentów programu.
Jaki będzie ostateczny wpływ Bezpiecznego Kredytu 2% na rynek mieszkaniowy? O ile nie wydarzy się nic nieprzewidzianego i liczba wniosków przełoży się na liczbę udzielonych kredytów – utrzyma się niekorzystna tendencja spadku dostępności mieszkań. Jest i będzie to szczególnie odczuwalne w segmencie lokali małych i średnich, ponieważ to one w dużych miastach łapią się na kwotowe limity programu (500 tysięcy dla singla i 600 tysięcy złotych dla pary). Wygląda więc na to, że rządowa pomoc poprawi sytuację dosyć nielicznej grupy, za to pogorszy wszystkich pozostałych, którzy chcą kupić własne mieszkanie, ale z jakiegoś względu nie mogą wziąć kredytu z dopłatą.